Henryk Morel / ZnakiW 1967 roku, podczas II Biennale Form Przestrzennych, na wzgórzu w Elblągu stanęła rzeźba Henryka Morela pt. Zniszczenie. Wykonana ze złomu siedmiometrowa konstrukcja miała ulegać postępującej degradacji z powodu upływu czasu i warunków atmosferycznych. Rzeźba przez szereg lat nie była poddawana konserwacji. Sam artysta w „Głosie Elbląskim” mówił, że górująca na miastem forma ma przypominać o stałym zagrożeniu i odradzaniu się złych sił[1]. W końcu na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych została pocięta przez przypadkowych złomiarzy.To, co zrobił Morel – wspominał elbląski plener Grzegorz Kowalski, warszawski rzeźbiarz i performer – to pierwsza rzeźba wykorzystująca destrukcję – była ona wyrazem nie tylko jego reakcji na rzeczywistość, bo on tę destrukcję nosił w sobie. To był właściwie obraz destrukcji cywilizacji, jego rzeźba miała coś z przestrogi, była swoistym memento do współczesności[2].Henryk Morel to wszechstronny twórca rzeźbiarskich form. Tworzył projekty pomnikowe, małe rzeźby ceramiczne, nawet projekty czekoladek dla fabryki Wedla. Został po nim ogromny zbiór rysunków i prac tuszem. Był też autorem projektów multimedialnych, które miały na celu stworzenie przestrzeni do wielozmysłowego odbioru poprzez kształty, światło i dźwięk. Urodził się 11 marca 1937 roku w rodzinie chłopskiej we wsi Goleniowy w województwie kieleckim. Przedwczesna śmierć rodziców w czasie wojny spowodowała, że pięcioletniego Henryka wraz z trójką rodzeństwa wzięła na wychowanie dalsza rodzina. Do szkoły zacząłem uczęszczać w Drużykowej, gdzie byłem na służbie – pisał w życiorysie na ASP w Warszawie Morel. Po skończeniu szkoły podstawowej poszedł do liceum pedagogicznego, by dość szybko przenieść się do Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem pod kierownictwem Antoniego Kenara. To Kenar pchnął go na dalsze studia, pisząc w kwestionariuszu kandydata: jest wybitnie uzdolniony i wrażliwy plastycznie.W niewielkiej teczce pracy na warszawskim ASP oceny ze studiów sąsiadują z podaniami o stypendium, będącym jedynym stałym źródłem utrzymania artysty. Nie zwierzał się wcale, był nieśmiały i delikatny[3] – wspomina prof. Maciej Szańkowski, przyjaciel Morela z zakopiańskiej szkoły i studiów. Ustawiczne poszukiwanie środków do życia pchały młodych studentów do produkcji manekinów, mebli z wyrąbywanych w wołomińskich lasach drzew czy wyrobów z metaloplastyki dla Centrali Handlowej Przemysłu Muzycznego. W tym czasie Morel dużo czytał, słuchał muzyki. Stawał się typem intelektualisty, atrakcyjnym kompanem istotnych rozmów[4].Po kilku latach, po uzyskaniu przez Morela dyplomu, jego promotor prof. Jerzy Jarnuszkiewicz zwrócił się do władz uczelni z prośbą o przyjęcie Morela na asystenta. Henryk Morel, który studiował w mojej pracowni i uzyskał w tym roku dyplom z wyróżnieniem, odznaczał się w czasie studiów z jednej strony dużymi zaletami moralnymi, umiejętnością współżycia z ludźmi, wyrobieniem społecznym, koleżeńskością, rzadko spotykaną sumiennością w pracy. Z drugiej strony wyróżniał się swoją pracą artystyczną. Jego rozwój od III roku studiów pozwala dostrzec wyraźną już indywidualność artystyczną – potrafił Morel dojść do swojej własnej samodzielnej interpretacji, łącząc szczególną wrażliwość rzeźbiarską z rzetelną analizą i dociekliwością badawczą, wykazując się jednocześnie rzadko spotykaną wytrwałością w studiowaniu podjętego zagadnienia.Od 1966 roku Morel brał udział w ważnych dla polskiej awangardy wydarzeniach. Podczas I Sympozjum Artystów Plastyków i Naukowców, w Puławach w 1966 roku, zrealizował słynne rzeźby łączące gumę z metalem. W 1967 roku na III Sympozjum Plastyki Złote Grono w Zielonej Górze zrealizował Przestrzeń o wielozmysłowej percepcji. Na II Biennale Form Przestrzennych w Elblągu stworzył na wzgórzu poza miastem wspomnianą wyżej formę przestrzenną.Jego rzeźby były wydarzeniami, przecierały zupełnie nowe szlaki, a jego zawodowa i życiowa sytuacja stabilizowała się. Jednak to nie wystarczyło. Wydarzenia z marca 1968 roku wstrząsnęły artystą do głębi. Nie mógł dać sobie rady z życiem, dręczyły go koszmary. Na plenerze w lipcu 1968 roku Henryk Morel popełnił samobójstwo.Na wystawie w Kordegardzie – Galerii Narodowego Centrum Kultury – przypominamy twórczość tego wybitnego artysty. Prezentujemy rysunki z okresu studenckiego, rzeźby i prace tuszem. Szczególnie te ostatnie pokazują zmagania światła i mroku. Mrok wydaje się być wszechmocny. To ta sama entropia ukazana wcześniej w elbląskiej pracy Zniszczenie. Śmierć na zawsze połączyła artystę ze swoim dziełem.[1] W. Baraniewski, Henryk Morel i „bebechowata faktura dętki”, [w:] Henryk Morel: oscylacje, red. A.M. Leśniewska, red. nauk. A.M. Leśniewska, Ł. Musielak, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki, Szczecin 2018, str. 52.[2] A. Leśniewska-Zagrodzka, Henryk Morel (1937–1968): rysunek, rzeźba, kompozycja przestrzenna [katalog wystawy], Galeria Międzynarodowego Centrum Kultury, Kraków 1997, str. 30.[3] M. Szańkowski, Mój przyjaciel Henryk Morel [w:] Henryk Morel: oscylacje, red. A.M. Leśniewska, red. nauk. A.M. Leśniewska, Ł. Musielak, Wydawnictwo Naukowe Wydziału Malarstwa i Nowych Mediów Akademii Sztuki, Szczecin 2018, str. 23.[4] Ibidem, str. 24.Kuratorka: Agnieszka Bebłowska Bednarkiewicz Oprowadzanie kuratorskie: 03.12.22; 10.12.22; 08.01.23 w godz. 16:00-19:00,Zapraszamy na wernisaż 1 grudnia o godz.18:00
Nasza strona internetowa używa plików cookies
W celu zapewnienia bezpieczeństwa oraz poprawienia jakości usług strona, którą Państwo odwiedzają, wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie zgadzają się Państwo na ich wykorzystywanie, prosimy o zmianę ustawień swojej przeglądarki lub opuszczenie strony.