wstęp bezpłatny

wtorek - niedziela: 11:00 - 19:00 | poniedziałek - nieczynne

wtorek - niedziela: 11:00 - 19:00
poniedziałek - nieczynne

Marcin Jarnuszkiewicz. Moje dni

Dziękujemy za Waszą obecność na wystawie!

16/02-12/03/23

Dziękujemy za Waszą obecność na wystawie!

Sztuki Jarnuszkiewicza nigdy nie są krzykliwe i efekciarskie, podobnie jak jego scenografie, poza może wczesną Balladyną Hanuszkiewicza ze słynnymi czerwonymi hondami.To teatr właściwie elitarny, dla wąskiej grupy odbiorców, grany czasami wręcz dla pojedynczego widza, tworzony z myślą o wydobyciu nastroju intymności i kontemplacji. Teatr dotykający zagadnień uniwersalnych, zadający pytania ostateczne, pełne niepokoju i przeczucia końca, mówiący o kruchości ludzkiej egzystencji, o lęku, o nieuchronności. Operujący oszczędną, purystyczną stylistyką, gdzie obraz jest obiektem kontemplacji, a jego podstawową funkcją jest wywołanie katharsis. W wielu inscenizacjach scenografię tworzy światło, nie zaś materialne obiekty. Przedmiot jest pojedynczy, szczególnie przez to istotny. W scenografii Do Damaszku, zaprojektowanej przez Katarzynę Jarnuszkiewicz, w surowej skandynawskiej drewnianej izbie zostały umieszczone pojedyncze rekwizyty – łóżko, fortepian, biurko, blaszana umywalka. Sufit zawieszony jest tam tak nisko, że widz ma wrażenie oglądania ciasnego pudełka, w które wepchnięci zostali odrealnieni aktorzy. W późnej sztuce Homework ogrywa się jedynie stół i krzesło, reszta jest napięciem budowanym pomiędzy widzem a alter ego Marcina – lalką. W Wielkim pytaniu, granym w łódzkim Teatrze Pinokio, scenografię tworzy kilka ekspresyjnych obłoków i podwieszone w czarnej przestrzeni skały. Jarnuszkiewicz wprowadza tu estetykę japońskiego sumi-e, gdzie pustka pełni kluczową rolę dla pobudzenia wyobraźni. Jarnuszkiewicz unikał nadmiaru elementów. Uważał, że odciąga niepotrzebnie uwagę widza.Koncepcje Jarnuszkiewicza zawsze są mimetyczne, zawsze odnoszą się do elementów rzeczywistego pejzażu czy wnętrza. Jarnuszkiewicz nie lubi abstrakcji.Teatr Jarnuszkiewicza, oparty na teoriach Kleista, Maeterlincka, Craiga i Grotowskiego, to nieustanny eksperyment zmuszający widza do całkowitego zaangażowania emocji i intelektu.Dla mnie jest to wystawa szczególna. Marcina znałam dobrze, przez wiele lat. Przez kilkanaście lat pracowaliśmy razem na jednym wydziale, ale tak naprawdę poznaliśmy się na plenerze ze studentami wydziału scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w domu plenerowym w Dłużewie. Ja prowadziłam warsztaty malarskie, Marcin – scenograficzne. Zaczęliśmy w chwilach wolnych rozmawiać. Szybko okazało się, że mamy zadziwiająco podobne myślenie o sztuce.Marcin był niezwykłym człowiekiem i twórcą. Jak już za coś się brał, to z pełnym zaangażowaniem. W życiowych sprawach kruchy jak dziecko, jako artysta był bardzo silny. Świetnie to rozumiałam, pod wieloma względami byliśmy podobni, mieliśmy tożsame spojrzenie na sztukę, opinię na temat roli wrażliwości u twórcy.Z pewnością Marcina Jarnuszkiewicza nie można zaszufladkować, był outsiderem i tak się czuł. I chyba lubił to uczucie. Inteligentny, dowcipny, wrażliwy, z dużą wiedzą i świadomością sensu życia, odczarowujący (zarówno swoje, jak i odbiorców jego sztuk) lęki na temat śmierci. Mówił i robił piękne spektakle na ten temat, jak choćby właśnie wznowiony w teatrze Baj spektakl Gęś, śmierć i tulipan.Wierzył w intuicję, często mówił o niej jako o ważnym elemencie tak w procesie twórczym, jak i w pracy dydaktycznej. Studenci uwielbiali go, może dlatego, że oprócz niezwykłego zaangażowania w swoją pracę pedagoga, na przekór symbolowi profesora, mówił dość często: „Nie wiem, spróbuj, zobacz, przekonajmy się”. Odsyłał na konsultacje do innych profesorów, ale tylko tych, których szanował jako twórców. Nie bał się, że ucierpi na tym jego autorytet.Był postacią o kontrowersyjnych opiniach na temat muzyki czy sztuk wizualnych. Uznawał jedynie muzykę poważną i nie aprobował sztuki abstrakcyjnej, uzasadniając, że tylko sztukę przedstawiającą można przeżywać, co wzbudzało we mnie sprzeciw. Argumentów moich w długich dyskusjach wysłuchiwał z uwagą. To mi imponowało, że zawsze słucha, z uwagą i ciekawością, tak samo poważnie studenta, jak i doświadczonego artysty, że jest ciekaw zdania, opinii innych ludzi, by móc podjąć dyskurs na określony temat. Zazdrościłam mu też, że potrafi rozmawiać o swoich słabościach, lękach.Podczas jednej z naszych wielu rozmów Marcin powiedział słowa, które zapamiętałam, bo były w swojej prostocie mądre i prawdziwe: „Żeby ocenić, czy zupa jest dobra, nie musisz wiedzieć, jaka to zupa i z czego została zrobiona”. Odnosił to powiedzenie do tego, w jaki sposób należy odbierać sztukę. W tej kwestii mieliśmy identyczne zdanie.Wystawa, którą pokazujemy w Kordegardzie to, poza elementami scenografii, m.in. także rysunki odręczne do kilku spektakli. To ciekawostka, bo Marcin od lat nie chciał już rysować, twierdząc, że nie potrafi i zostawiał to innym. Ale ta wystawa to próba pokazania fragmentu z życia bardzo ciekawego artysty, scenografa, reżysera, a przede wszystkim bardzo prawdziwego, bezkompromisowego człowieka, który do końca kochał życie, i może dlatego bał się śmierci…Elżbieta Banecka, kuratorka wystawyKuratorka: Elżbieta BaneckaOprowadzanie kuratorskie: 24.02.2023 godz. 17:00Koordynatorka: Katarzyna HaberOrganizatorzy: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum KulturyWydarzenie na Facebooku

Galeria

Wystawie towarzyszą

Witamy

Z powodu przerwy zimowej nasza Galeria będzie nieczynna 23, 24, 25, 26 grudnia oraz 1 i 6 stycznia. Życzymy wspaniałych Świąt i do zobaczenia!