„Początkiem mojego skandalicznego dzieła jest to, że świat jest dla mnie wielkim skandalem”[1].Hans BellmerKolumny, niczym dwa pnie rajskich drzew – Życia i Wiadomości, unoszą rekamierę, na której leży współczesna wersja empirowej kusicielki Madame Récamier (w przesyconej erotyzmem wersji François Gérarda), odpychając drobną stopą mężczyznę. Jej tryumfowi przygląda się Eros. A może kolumny to dwa z trzech filarów Thota, zawierających sumę wszelkiej wiedzy? Może nie Eros, a skrzydlata nimfa?To tylko jedna z zagadkowych rycin Xięgi bałwochwalczej Brunona Schulza, z której prezentujemy na wystawie w Kordegardzie. Galerii Narodowego Centrum Kultury piętnaście plansz wykonanych w technice cliché-verre. To rzadka technika graficzna, która polega na wydrapaniu rysunku na pokrytej prześwietloną emulsją kliszy fotograficznej, a następnie fotografowaniu jej na światłoczułym papierze.Xięga pokazana została w początkach lat dwudziestych XX wieku na wystawie w Borysławiu. Wystawa borysławska nie przyniosła Schulzowi spodziewanej popularności ani sprzedaży. Część prac rozdał później znajomym.Twórczość plastyczna Schulza poprzedza twórczość literacką. Jego dzieciństwo i młodość wypełniają niezliczone rysunki. Najpierw fantastyczne zwierzęta, kolejno portrety członków rodziny, wreszcie obsesyjnie kreślone postacie – ubrane i nagie – w zaaranżowanych scenach. Nie jest to rodzaj talentu, który formuje się łatwo. Widać tu mozół, zmaganie, dochodzenie do formy. Niektóre prace są niezborne, zgrzytliwe, zaskakują nierównym poziomem.Zarówno w twórczości plastycznej, jak i literackiej Schulz pozostawał amatorem. W czasie pierwszej wojny światowej uczęszczał na wykłady na wiedeńskiej Politechnice i w Akademii Sztuk Pięknych. Na krakowskiej ASP po zdanych egzaminach uzyskał jedynie certyfikat uprawniający go do nauki rysunku i prac ręcznych w gimnazjum.Trudno odgadnąć motyw literacki Xięgi. Niewykluczone, że gdyby udało się przesunąć o kilkanaście lat w tył datę debiutu literackiego Schulza, to jej literackie odbicie odnaleźlibyśmy w tekście zatytułowanym Undula[2].W zbrudzonych oparach miejskich, w ciasnych, brudnych kresowych uliczkach „sączy się czas mdłym syczeniem lamp” gazowych. Młoda, piękna kobieta – Undula – ujeżdża zgarbionego mężczyznę. Za nią korowód bachantek. Jedna z nich, w perwersyjnym stroju, wywija pejczem. Gdzie indziej widzimy Undulę w wirze tańca, „w czarnych gazach i majteczkach z gorejącym spojrzeniem zza czarnej koronki wachlarza”. Rozpoznajemy śpiącą i opryskliwą pokojówkę Adelę. Młode kobiety wysuwają nogi o „łabędzich konturach”, magnetyzują widza ich wąskie talie, wysmukłe proporcje. Przy ich doskonałości mężczyzna wydaje się błędem Demiurga. Dostrzega własną brzydotę, pokraczność i nędzę.Schulz wprowadza nas w strefę cienia pomiędzy światem mentalnym i fizycznym. Jego twórczość nie daje się łatwo zaszeregować. Umiejscawia się między ekspresjonizmem a surrealizmem, między Félicienem Ropsem i Edvardem Munchem a Hansem Bellmerem. To bliski surrealistycznym wizjom zapis fantazmatów rozbudzonych żądzą.Dzieła Schulza są skandaliczne, zrodzone z obsesji, obnażają zduszone i wstydliwe projekcje pożądania, zepchnięte w domenę tabu. Widzimy fetyszystyczne i masochistyczne fascynacje.Obrazy są przesiąknięte fatalizmem, nacechowane pesymizmem płci, jakimś panerotycznym wyobrażeniem rzeczywistości. Świat jawi się jako emanacja ścierających się popędów. To niemal manichejska wizja starcia żywiołów, gdzie kobieta staje się siłą morderczą, niszczącą, zaś mężczyzna lgnie do jej upiornego światła jak ćma. W tępym półśnie, w obezwładnieniu, zezwierzęca się w upokorzeniu, w pogardzie dla samego siebie, w bezgranicznej chuci. Czołga się i wije w skurczach agonii. W ciele kobiety schulzowskiej jak w soczewce skupiają się grzechy i obsesje współczesności. To nie bierna odaliska – haremowy ideał XIX w. a ropsowska kobieta satanik, perfidna i uwodząca, a może raczej tresująca skarlałych herosów. Jest wcieleniem siedmiu grzechów głównych. Przybiera różne oblicza. Raz wchodzi w rolę Safony, kiedy indziej przebiegłej Fedry. Raz jest nimfetką, kiedy indziej kobietą dojrzałą. Posiadła umiejętność mamienia i uwodzenia. Kto jej ulegnie, kończy „na Cyterze”. Lecz Cytera Schulza to krzywe zwierciadło Watteau. W scenerii upiornego miasta ból i cierpienie zastąpiły rozkosz. Szał namiętności erotycznej przeradza się w dławiący żal i ból samotności. Występna erotyka grozi unicestwieniem. Undula personifikuje śmierć. Kompozycje przypominają mroczne inicjacyjne obrzędy. Święto wiosny przeistacza się w taniec czarownic, a w następnej rycinie – w niemal diabolicznego kankana. Mężczyzna zostaje złożony na ołtarzu popędów. Musi zapłacić najwyższą cenę. Jego ciało leży bezwładnie pod szpalerem wyciągniętych w tanecznym pas nóżek.Niezwykle istotny jest tu fetysz damskich szpilek. But uchodzi w tradycji europejskiej za oznakę męskiej władzy. Mężczyźni z wyobrażeń Schulza, klęczący lub leżący pod kordonem damskich pantofli, rezygnują wyraźnie z prawa supremacji. Bezwolni oddają się władzy kobiet.Sztuka wizualna dopuszczała jak widać więcej. W prozie Schulz poddawał się autocenzurze. W wywiadzie udzielonym Józefowi Nachtowi do wydawanej we Lwowie „Naszej Opinii” przyznawał: „nie potrafiłbym napisać masochistycznej powieści. Zresztą wstydziłbym się”[3].Świat Brunona Schulza jest kreacją bardzo indywidualną, choć niepozbawioną rodowodów. Kobieta zajmuje w nim centralne miejsce. Wskazując na źródła fascynacji artysty, sięgnąć możemy do ekspresjonistycznych i symbolicznych obsesji kobiet fatalnych, ropsowskich nierządnic. Lubieżność łączy się tu z mistycyzmem, a erotyka przesiąknięta jest masochizmem. Podczas pobytu w Wiedniu w czasie I wojny światowej artysta zetknął się z teoriami Freuda i wiele wskazuje na to, że się nimi zafascynował. Śmiała sztuka Schulza zapowiada przewrót w myśleniu o erotyce. Kobieta nigdy nie jest uprzedmiotowiona. Przeciwnie, to femme fatale, stanowiąca połączenie mocy, drapieżności, a zarazem delikatności. Ta nacechowana ambiwalencją wizja kobiety eterycznej i destrukcyjnej, niszczycielki mężczyzn, a jednocześnie wiecznego dziecka, staje się projekcją romantycznych i erotycznych pragnień. Sylwetki dominujących kobiet i uległych mężczyzn wikłają się w skomplikowanym dialogu relacji. Dionizyjski szał łączy się z bólem i tęsknotą.Na wystawie przywołujemy jednak również znacznie odleglejsze źródło fascynacji erotyką – grafiki Lukasa Cranacha starszego. Cranach tworzył w czasach, gdy obrazy ziemskich ogrodów rozkoszy łączono z wizjami potępienia. Jego Ewy, Judyty, Wenus są ucieleśnieniem piękna i okrucieństwa. Ich ciała, umykające anatomicznej obserwacji, jakby pozbawione kośćca, są synonimem gibkości i zmysłowości. Przybierają wystudiowane, afektowane pozy, lecz twarze wykrzywia zimny grymas. Spoglądają na widzów nieczułe, niewidzącymi oczyma. Ich silna, pewna postawa, ponętność ciał i chłód spojrzeń antycypują Schulzowskie obsesje.Katarzyna Haber, kuratorka wystawy[1] K.A. Jeleński, Bellmer albo Anatomia Nieświadomości Fizycznej i Miłości, Gdańsk 1998, s. 23.[2] Tekst Undula został opublikowany pod nazwiskiem Marceli Weron w czasopiśmie „Świt. Organ urzędników naftowych w Borysławiu” 1922, nr 25–26 (15 stycznia).[3] Cyt. za: J. Ficowski, Regiony wielkiej herezji i okolice. Bruno Schulz i jego mitologia, Sejny 2002, s. 438.Wernisaż: 4 sierpnia 2022 r. godz. 18:00Oprowadzanie kuratorskie: 05.08.2022 godz. 15:00-20:00, 06.08.2022 godz. 15:00-19:00.Czas trwania: 4 sierpnia – 28 sierpnia 2022Organizatorzy: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, kordegarda.org
Nasza strona internetowa używa plików cookies
W celu zapewnienia bezpieczeństwa oraz poprawienia jakości usług strona, którą Państwo odwiedzają, wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie zgadzają się Państwo na ich wykorzystywanie, prosimy o zmianę ustawień swojej przeglądarki lub opuszczenie strony.